Publikacja protokołu z październikowego posiedzenia władz Rezerwy Federalnej dostarczyła pretekstu dla kolejnej fali przeceny złota. Żółty metal potaniał w środę o 2,6%, osiągając najniższą cenę od 9 lipca. Na zamknięciu wczorajszych notowań za uncję złota płacono nieco ponad 1.241 dolarów, czyli o 2,6% i najmniej od ponad czterech miesięcy. W czwartek rano notowania żółtego metalu podniosły się do 1.248 USD/oz. Od lokalnego szczytu z końca sierpnia królewski kruszec potaniał o niemal 13% i od trzyletniego dna z końca czerwca, dzieli go tylko 5,7%. Pretekstem do zamykania długich pozycji w kontraktach na złoto była publikacja „minutes” z październikowego posiedzenia FOMC. W protokole można był znaleźć informację, że władze monetarne USA „generalnie oczekują, że dane z gospodarki okażą się zgodne ze scenariuszem zakładającym postępującą poprawę sytuacji na rynku pracy, co oznaczałoby organicznie skupu w kolejnych miesiącach”. Choć takie sygnały płyną z Fed-u już od kilku miesięcy, to rynek zinterpretował tę frazę jako zapowiedź ograniczenia QE3 być może nawet wcześniej niż w marcu 2014 roku, jak obecnie zakłada konsensus analityków. Kwestia ekspansywności polityki pieniężnej głównych banków centralnych wydaje się obecnie najważniejszą determinantą dla cen złota. Brak ekspansji monetarnej w strefie euro oraz spekulacje na temat ograniczenia programu skupu obligacji (QE3) przez Rezerwę Federalną stały za gwałtowną wyprzedażą kontraktów na złoto i jednostek ETF przez amerykańskich inwestorów. W efekcie w pierwszym półroczu żółty metal potaniał o 26%, notując najsilniejsze spadki od 33 lat i osiągając poziom cen z pierwszej połowy 2010 roku. Negatywny sentyment do złota podtrzymał bank Goldman Sachs, do lutego 2013 roku jeden z największych orędowników kruszcu na Wall Street. Jeffrey Currie – główny analityk rynków surowcowych w Goldmanie – utrzymał wcześniejszą prognozę zakładającą, że do końca 2014 roku notowania kontraktów na złoto spadną do 1.050 dolarów za uncję.